"Tylko miłość jest twórcza...". Te słowa towarzyszyły św. Maksymilianowi Marii Kolbemu przez całe jego życie przypieczętowane chwałą męczeństwa w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Było to życie nieprzeciętne i wyjątkowe, twórcze życie zakonnika - rycerza Niepokalanej, bo tak często sam siebie określał.
Przyszedł na świat w Zduńskiej Woli 8 stycznia 1894 r. w rodzinie robotniczej. Tam również został ochrzczony, otrzymując imię Rajmund. Z domu rodzinnego wyniósł głębokie przywiązanie do wiary katolickiej. Jego rodzice położyli w tym czasie mocne fundamenty budujące jego duchowość, szczególnie rozpalając w nim miłość do Jezusa poprzez Maryję. I właśnie w dzieciństwie dostąpił łaski objawienia się Matki Bożej, która ukazała mu dwie korony: białą i czerwoną, czystości i męczeństwa. Na pytanie, którą chce wybrać, odpowiedział bez wahania, że obydwie. W 1907 r. rozpoczął naukę w małym seminarium franciszkańskim we Lwowie, a po trzech latach wstąpił do nowicjatu, obierając imię Maksymilian.
Już tam wykazywał nieprzeciętne zdolności intelektualne i dlatego po maturze został wysłany bezpośrednio na studia do Rzymu, gdzie przyjął w 1918 r. święcenia kapłańskie i odprawił swoją pierwszą prymicyjną mszę świętą. Również tam uwieńczył studia podwójnym doktoratem z filozofii i teologii i wreszcie mógł rozpocząć realizację swojego marzenia - zdobywanie całego świata dla Jezusa przez Maryję.
Już w Rzymie widział szaleńcze ataki kierowane w stronę Kościoła katolickiego przez jego przeciwników, a szczególnie loże masońskie, które w tym czasie przeżywały rozkwit swojej działalności. I właśnie wtedy w jego sercu zrodziła się idea nawracania przeciwników Kościoła. W tym celu założył w 1917 r. Rycerstwo Niepokalanej, stowarzyszenie, które miało przeciwdziałać akcjom antykatolickim.,/p>
Po siedmiu latach pobytu w Rzymie powraca do wolnej Polski. Jest rok 1919. Zostaje oddelegowany najpierw do Krakowa, potem do Grodna. Rycerstwo Niepokalanej się rozrasta. W tym też czasie ojciec Maksymilian zaczyna chorować na gruźlicę. Ojciec Kolbe czuł potrzebę ewangelizowania nie tylko poprzez sprawowane sakramenty, głoszone kazania i nauczanie religii. Widział, że świat idzie z postępem technicznym, dostrzegał wielką rolę, jaką mogą odegrać media w misji ewangelizacji świata. Tę rolę wykorzystał. I tak w niedługim czasie Maksymilian rozpoczął wydawanie miesięcznika ?Rycerz Niepokalanej?, który rozdawał na ulicach i rozsyłał chętnym, przyjmując jedynie dobrowolne ofiary na pokrycie kosztów druku. Wkrótce jego gazeta osiągnęła nakład ok. miliona egzemplarzy, a więc taki, o jakim mogą tylko pomarzyć największe współczesne czasopisma publicystyczne. Oprócz ?Rycerza? święty wydawał kilka innych gazet, w tym ?Mały Dziennik?, a także propagował dobrą literaturę, uruchomił radiostację nadającą audycje religijne oraz sam zabierał głos kilka razy w rozgłośni Polskiego Radia. Na szczególną uwagę zasługuje sanktuarium maryjne, jakie stworzył w Niepokalanowie pod Warszawą. Dzięki darowiźnie księcia Jana Druckiego-Lubeckiego mógł założyć tam miejsce kultu, które wkrótce stało się największym klasztorem świata. Posiadał wielki dar pozyskiwania ludzi i zapalania ich do swoich idei. W 1930 r. wraz z kilkoma braćmi wyruszył do Japonii. W Nagasaki założył japoński Niepokalanów i rozpoczął wydawanie ?Rycerza? w miejscowym języku. W ten sposób realizował swoje pragnienie zdobywania całego świata dla Maryji.
Niestety, tę wspaniałą apostolską działalność przerwała wojna. W lutym 1941 r. ojciec Maksymilian został aresztowany i uwięziony na Pawiaku, a następnie 28 maja przewieziony do obozu w Auschwitz. Otrzymuje więzienny numer 16670. W Oświęcimiu poznaje, do jakich okrucieństw zdolny jest człowiek. Pomimo tego nie załamał się. Dalej był rycerzem Niepokalanej. W liście do swojej matki pisał: ?Kochana Mamo! Bądź spokojna o mnie i moje zdrowie, gdyż Bóg jest na każdym miejscu i z wielką miłością pamięta o wszystkich i o wszystkim?. Współwięźniowie wspominają go jako dobrego opiekuna i pocieszyciela. Pomimo zakazów organizował modlitwy, spowiadał, dzielił się własnym jedzeniem.
Pod koniec lipca 1941 r. z obozu uciekł jeden z więźniów. Było to równoznaczne ze skazaniem 10 losowo wybranych więźniów na karę śmierci głodowej. Padło m.in. na Franciszka Gajowniczka, męża i ojca, który usilnie błagał nieugiętych esesmanów o łaskę życia. I wtedy ojciec Maksymilian odważnie wystąpił z szeregu współwięźniów i dobrowolnie zgłosił się do bunkra śmierci w zamian za tego więźnia. Słowa, które wówczas powiedział: ?Jestem księdzem katolickim. Chcę pójść do bunkra za jednego z więźniów, on ma żonę i dzieci...? - do dziś rozbrzmiewają ogromnym echem.
Czynem tym swoim współwięźniom i oprawcom dał przykład heroicznej miłości do drugiego człowieka. Czy ludzka solidarność może mieć piękniejszy wymiar? Jako ostatni z 10 skazanych został uśmiercony zastrzykiem fenolu, a następnie spalony w krematorium. Matka Boża, której poświęcił całe swoje życie, zabrała go w wigilię uroczystości Wniebowzięcia 14 sierpnia 1941 r.
17 października 1971 r. został błogosławionym, a 11 lat później, 10 października 1982 r., świętym, ogłoszonym przez Jana Pawła II.
Jan Paweł II, dziś już błogosławiony, świętego Maksymiliana nazwał patronem trudnych czasów. W październiku 2010 r. Senat Rzeczypospolitej Polskiej rok 2011 ogłosił Rokiem Świętego Maksymiliana Marii Kolbego w 70. rocznicę męczeńskiej śmierci. Franciszek Gajowniczek, za którego oddał życie ojciec Maksymilian Kolbe, ocalał z zawieruchy wojennej i przeżywszy 94 lata, zmarł w 1995 r.
Czego współczesny człowiek żyjący w XXI w. może uczyć się od św. Maksymiliana? Myślę, że przede wszystkim postawienia jasnego, konkretnego celu i wytrwałego dążenia do jego realizacji. Dla Maksymiliana celem życia był Jezus i jego matka oraz zdobywanie świata dla nich. Dzięki temu był zdolny do wielkiego heroizmu, miłości...
Oświadczenie poselskie wygłoszone w Sejmie RP w dniu 18 sierpnia 2011 r.